Cześć Dziewczynki
wieki mnie nie było.....tyle razy nosiłam się z zamiarem żeby napisać,ale w życiu tak mi się znowu nawywijało (jak to u mnie), że nie miałam sił ani weny.
Ale bardzo się za Wami stęskniłam.
Jak te dzieciaczki rosną,nie poznałabym tych najmłodszych
magena...gratulacje
a u mnie jak to u mnie....raz wesoło,ale przeważnie smutno
w grudniu zmarł mój tata
zachorował nagle,pod koniec września zawiozłam go do szpitala, bo przez 2 tyg był słaby i się przewracał, tam się okazało że ma ostrą niewydolność nerek, zapalenie wsierdzia,zakażenie krwi,podejrzewali szpiczaka,białaczkę (co wykluczono), ale niepokojące były utraty świadomości, w listopadzie trafił do Akademii w Gd, gdzie podejrzewali chorobę autoimmunologiczną, zrobili też tk głowy i okazało się że ma duże zmiany w mózgu-wieloczasowe....biegałam szpital-dom, dom-szpital...praca
w końcu ustabilizowali wyniki, nie było potrzeby dializowania i miałam go już zabierać, znalazłam miejsce w ośrodku opieki paliatywnej, bo w życiu nie dałabym sobie rady z tak chorym tatą, biłam się z myślami, co do podjęcia takiej decyzji, była to dla mnie najtrudniejsza jak do tej pory decyzja w życiu, jaką miałam podjąć....i już miałam wszystko załatwione, kiedy otrzymałam tel ,że tata zmarł...ciężkie to znowu były chwile
ale mam przy sobie kochanego i kochającego człowieka
który nie pozwolił mi się poddać i cały czas wspierał i wspiera mnie we wszystkim, od kilku m-cy planujemy naszą wspólną przyszłość i jesteśmy już na najlepszej drodze....będzie przeprowadzka i nowe życie.....i to całkiem nowe, które pojawi się w sierpniu (i to znowu nieoczekiwana zupełnie niespodzianka) na 3 dni przed śmiercią taty ukazały się 2 kreseczki na teście i znowu jakbym obuchem w łeb dostała, okazuje się że to ja pierwsza to 3 strzeliłam i to w tym wieku
....ale już się oswoiłam z tą myślą
siedzie na zwolnieniu i doprowadzam do ładu moje Kruchy bo przez ten okres choroby taty,szpitali itd...całkiem się rozwydrzyły ,szczególnie Kacper
Oczywiście od grudnia zmagam się z chorobami,leżałam z gorączką, mega kaszlem i katarem, do tego mdłości dzień i noc, jakiś tydz temu zaczęły przechodzić.
Jest ciężko, ale chyba się wszystko w końcu ułoży...
przede mną jeszcze sporo spraw do załatwienia...może w końcu będę miała jakiś cel w życiu, który doda mi sił do życia, bo przez ostatnie pół roku bywało,że nie chciałam się już rano obudzić
Kręgosłup po ostatniej reh. we wrześniu odpuścił, no operacja odroczona, jestem pod kontrolą neurologa i neurochirurga, rozważają cesarkę,póki co lenię się od początku roku i to na pewno pomaga mojemu kręgosłupowi
pozdrawiam was serdecznie...będę zaglądać
buziaczki