Ja nie dawalam slodyczy do 2 r.z. Wyczytalam, ze do tego wieku organizm koduje wiele smakow i sie od nie uzaleznia. Tak wiec ograniczajac slodki smak dziecko nie uzaleznia sie od niego (wg tego co pisali). Cukier dziecku jest potrzebny, ale wystarczajaca jego zawartos jest we wszystkim co je. Nie ma potrzeby dostarczania mu go w "sztucznej" postaci. Sa rozne rodzje cukrow. Te zawarte w mleku, owocach, warzywach itd uzalezniaja bardzo powoli lub wogole (takie uzaleznienie to "pociag" do weglowodanow), natomiast cukry zawarte w slodyczach sa silnym uzalezniaczem i najgorszym rodzajem cukrow dla organizmu. Nie chodzi tu o zeby (to akurat kiepski argument i malo prawdziwy), ale o poziom cukrow w organizmie i tego konsekwencje. M.in. nadpobudliwosc (nie chodzi mi o choroby, tylko zwykly nadmiar energii), ktora moze byc powodem zlego zachowania, problemow ze snem, koncentracja (chwilowa). Organizm dziecka potrafi dosc szybko uzaleznic sie od tych zlych cukrow i najzwyczjniej reaguje na ograniczenia tak jak palacy, ktoremu sie ogranicza fajki - ciagnie go i potrafi byc nadpobudliwe. Dopiero slodycz go uspokaja i dostarcza pewnego "przyjemnego zaspokojenia".
Powodem dla ktorego nie powinno sie dawac slodyczy do 2 r.z. jest to, ze w tym czasie prioryteruja sie smaki u malucha. Jesli wyrazny smak slodki jest mu malo znany nie bedzie on zadnym priorytetem wsrod smakow. Bedzie "lezal" bardzo nisko na "liscie". W rezultacie takie dziecko bedzie je traktowalo tak jak np. inne dziecko smak ostry czy kwasny - zjezc moze zje, ale nie bedzie sie tym delektowac. Nie bedzie mu on potrzebny "do szczescia"!
Nie prawda jest tez to, ze takie dziecko w obliczu slodyczy nie bedzie wiedzialo jak reagowac czy bedzie sie na nie rzucalo. Najczesciej takie dzieci nie prosza o slodycze i za nimi nie przepadaja. I dlatego tez nie powinno sie im ich calkowicie zabraniac. Jednak w bardzo kontrolowanej formie (dosc latwo wszystko zniweczyc przez brak rozsadku).
Ja tak postepowalam z Misia. W rezultacie dokladnie tak jak "obiecywano" nie przepada za slodyczami. Ma tylko 1 rodzaj cukierkow, ktore lubi, 1 czekoladke i 1 ciastka. Utarlo sie juz, ze cukierka dostaje w sobote po kolacji i nawet sama nie chce innego dnia. Czekoladki dostaje tez czasami, ciastka (1-2) czesciej - moze raz na 2 tygodnie. Ostatnio polubila lody wodne wiec raz w tygodniu tez dostaje. Ale te ograniczenia wlasciwie wynikaja z jej potrzeb niz z mojego rygoru. Ona poprostu na wiecej nie ma ochoty. Kiedy jestesmy na urodzinach i stoly uginaja sie od slodyczy ona jest ostatnia do nich. Czasem nawet cos wezmie na talerzyk, ale tylko skubnie i nam oddaje. Tak samo jest z roznymi lodami, ciastami itd - skubnie i odda, bo nie chce. Woli smaki slone i kwasne (oliwki, ogorki kwaszone itp).
To od nas zalezy jakie nawyki zywieniowe beda mialy nasze dzieci. Uwazam, ze lepiej za wczasu je wprowadzac niz pozniej cos ograniczac czy zmuszac.
A niejadkiem moja Misia jest dokladnie takim samym jak wiekszosc 3-, 4-latkow!